Pyszne, delikatne, puchate. Najlepsze jeszcze ciepłe. Niestety za szybko znikają. Przepis jest na włoskie bomboloni, jednak nadziane są nie kremem budyniowym a konfitura malinową- co jak przeczytałam u Doroty z Moich Wypieków też wchodzi w grę. Jak tylko znajdę tylkę do nadziewania z pewnością wypróbuję nadzienie kremowe. Pączki wymagają trochę czasu. Ciasto musi wyrosnąć, a same pączki powinny się napuszyć przed smażeniem. Jeśli macie chwilę czasu warto usmażyć. Nie ma to jak domowe pączki. Przepis, z którego korzystałam znajdziecie tutaj.
Przepis na około 20 sztuk (w zależności jakie duże pączki będziecie wykrawać)
- 1 1/2 szklanki mąki pszennej chlebowej ( użyłam typ 650 )
- 1 1/2 szklanki mąki pszennej tortowej typ 450
- 1/3 szklanki cukru
- 1/2 szklanki wody
- 1/2 szklanki mleka
- 20 g drożdży
- 100 g masła ( uważam że wystarczy 60 g )
- 2-3 jaja ( w zależności od wielkości )
- 1/2 łyżeczki soli
- sok z cytryny ( 1 łyżka )
- 1 łyżka wódki lub spirytusu
Do nadzienia:
- konfitura malinowa.
- cukier puder do oprószenia
Wykonanie:
- z drożdży, letniej wody i łyżeczki cukru przygotowujemy zaczyn. Odstawiamy na kwadrans, aż drożdże się spienią
- oba rodzaje mąki przesiewamy do miski, dodajemy cukier, sól i spieniony zaczyn. Zaczynamy wyrabiać- mikserem lub ręcznie. Na początku swoje ciasto mieszałam drewnianą łyżką. Po wstępnym wymieszaniu wbijamy jaja, dalej wyrabiamy. Na samym końcu dodaję sok z cytryny, wódkę i tłuszcz. Starannie wyrabiamy do otrzymania elastycznego ciasta. Może się zdarzyć że ciasto wyjdzie zbyt luźne. Ja musiałam dosypać około szklanki mąki ( chyba mąka brytyjska ma inną wilgotność)- jednak nie przesadzamy- ciasto musi być delikatne i elastyczne. Miskę z ciastem ( kształtujemy w kulę ) odstawiamy na około 1.5 godziny do podwojenia objętości.
- Wyrośnięte ciasto odgazowujemy, dzielimy na 2-3 porcje i rozwałkowujemy na grubość około 1.5 cm. Techniki skladania pączków są różne. Można wykrawać pojedyncze okręgi, nakładać do nich konfiturę i sklejać, jednak często podczas smażenia pączki rozklejają się. Ja zdecydowałam się składać pączki z dwóch części zamykając nadzienie w środku. Pączki miały ładny kształt i nawet niektóre uzyskały obwódkę w środku ;) z roku na rok idzie mi coraz lepiej. Mam w planach potrenować w tym roku jeszcze kilka razy.
- pączki smażymy po 2 minuty z każdej strony- trzeba uważać z temperaturą tłuszczu żeby nie spaliły się z zewnątrz a w środku nie były surowe. Osączamy z tłuszczu na papierowych ręcznikach. Przestudzone oprószamy cukrem pudrem.
Drukuj to!
uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZjadłabym takiego pączusia :)
OdpowiedzUsuńTo czas wyciągnąć konfiturę z szafy :).
OdpowiedzUsuńCiepłe najlepsze! :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl